Podkarpacie – Sanok dzień 2, część 2 czyli śladami Antoniego Żubryda

Postać Antoniego Żubryda odkryłem naście lat temu, gdy jeszcze nie był powszechny kult Żołnierzy Wyklętych i publicznie nie interesowano się indywidualnymi życiorysami i trudną historią czasów powojennych. Sporo w pracy z kolegą dyskutowaliśmy o historii Ognia i pewnego dnia powiedział, że kupił książkę o analogicznym przypadku tylko z Bieszczadów. Ta książka to „Byłem zastępcą Żubryda” Mieczysława Kocyłowskiego. Książkę pochłonąłem w dwa dni. To co mnie najbardziej poruszyło, to nie tragiczna śmierć Żubryda i jego żony ale wiek tych ludzi. Zarówno walczących przeciwko komunistom jak i tych z UBP. Żubryd w momencie śmierci (24.10.1946) miał 28 lat, autor książki w tym czasie miał lat 19 a morderca Żubryda, który później przez lata żył w dobrobycie w PRLu, wtedy gdy mordował dowódcę i jego żonę miał 20 lat.

Wracając do tematu wycieczki. Już wcześniej zaplanowałem wycieczkę do lasu w okolicach Malinówki. Teraz w lesie są dwa miejsca – przy drodze prowadzącej z Malinówki został ustawiony krzyż upamiętniający Żubryda i jego żołnierzy a w środku lasu, w miejscu gdzie prawdopodobnie dokonano morderstwa, znajduje się symboliczny grób małżeństwa Żubrydów (zwłoki, którymi zajął się UBP nie zostały odnalezione). Wstępnie oznaczyłem sobie te miejsca na mapie google.

Mimo grzmiącej w oddali burzy wybraliśmy się do Malinówki bo prognoza nie przewidywała deszczu. W Malinówce, przy drodze prowadzącej do krzyża ustawiona jest niewielka strzałka z napisem. Wjeżdżamy pod górkę wąską, asfaltową drogą. Samochód zatrzymujemy po minięciu, wydawało się, ostatnich zabudowań, gdy kończy się asfalt. Dalej idziemy piechotą, krzyż jest oznaczony na google mapach i… jest kilkaset metrów dalej niż wynikało z moich analiz. Po drodze mijamy jeszcze jedno gospodarstwo i dalej już tylko las. Rzeczywiście krzyż stoi tam gdzie jest zaznaczony na google mapach. Jednej rzeczy nie potrafię zrozumieć – po co w tym miejscu ktoś przyczepia do krzyża zdjęcie księdza Popiełuszki…

Od krzyża, w głąb lasu prowadzą dwa szlaki czerwony i czarny. Nie decydujemy się iść w poszukiwaniu nagrobka, z mapy wynika, że grób jest bliżej drugiego końca lasu, więc objeżdżamy górę i podjeżdżamy z drugiej strony.

Robi się coraz ciemniej (czarne deszczowe chmury powolutku się zbliżają) więc do lasu wybieram się sam, zaopatrzony tylko w mapę i GPS w telefonie. Po przejściu rozoraną przez ciągniki, prawdopodobnie pracujące przy wyrębie, drogą ok. 400 metrów skręcam w ścieżkę w lewo. Po kolejnych 400 metrach stwierdzam, że dalej już się nie da iść, jestem na wysokości miejsca, które oznaczyłem na mapie ale nic tam nie ma a ścieżka zamienia się w drogę dla dzikich zwierząt a nie dla ludzi. Trudno, trzeba wracać i jeszcze raz zrobić analizę.

Ale tym razem miałem szczęście, gdy wróciłem już do samochodu i mieliśmy odjeżdżać, przed zakład dziennej opieki medycznej, stojący przy lesie, podjechało auto, z którego wysiadły dwie panie, wyraźnie miejscowe. Nie mieliśmy nic do stracenia, podjeżdżamy i się pytamy o nagrobek. Wytyczne były mocno ogólne ale… okazało się, że i tutaj się przestrzeliłem. Z drogi, którą prowadzą wspomniane oba szlaki należy skręcić w prawo, na górkę. Ok, jak już tu jesteśmy to wracam.

Teraz idę zupełnie „na czuja”, wpierw drogą, później gdy zobaczyłem górkę, zacząłem się wspinać. Las był coraz bardziej nieprzyjazny, powiewy burzowego wiatru i ciemne chmury tworzyły trochę straszną atmosferę. Po przejściu ca. 800 metrów i wejściu na szczyt górki, znów stwierdziłem, że rezygnuję. Burzę było słychać coraz bliżej, nie chciałem żeby ulewa złapała mnie w środku lasu. Poszedłem na łatwiznę i to było to szczęście, które tego dnia miałem, bowiem wymyśliłem, że dojdę do drogi i drogą będę wracał do auta. Szczęście uśmiechnęło się do mnie po chwili, bowiem przy drodze stoi taka sama strzałka jak w Malinówce. Problem jest w tym, że jest ona niewielka, stoi pomiędzy drzewami i widać ją tylko gdy idzie się od strony krzyża (czyli Malinówki). Nagrobek znajduje się kilkadziesiąt metrów dalej pomiędzy wzgórkami. Ponieważ nigdzie w necie nie znalazłem tego miejsca to jeśli by ktoś chciał odwiedzić grób podaję współrzędne (49.706259, 21.954559).

Nagrobek, niestety, jest zaniedbany, wypalone znicze, brudno-szare flagi. Wyraźnie modne jest zajmowanie się takimi miejscami wyłącznie przy okazji. Obok nagrobka stoi tabliczka z historią życia „Zucha”.

Trzecim miejscem związanym z Żubrydowcami jest tablica pamiątkowa na budynku kościoła przy Rynku w Sanoku. Tablica upamiętnia trzech żołnierzy Żubryda, którzy zostali straceni w 1946 w publicznych egzekucjach w Sanoku – jeden został powieszony na Rynku, dwóch na stadionie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *