Kolejny raz odwiedziliśmy Bromierzyk. To jest jedno z najrzadziej odwiedzanych przez turystów, miejsc w Puszczy Kampinoskiej.
Ale od początku – przejeżdżamy przez Famułki Brochowskie, w miejscu gdzie poprzednio zostawiłem samochód a w czasie nocnej wycieczki dowiedzieliśmy się, że tam nie można bo to teren prywatny, teraz stoi centralnie betonowy słupek z informacją „Teren prywatny wstęp wzbroniony”. Parkujemy na rozstaju dróg przy kapliczce. W kapliczce nie ma już „Nędzników”.
Zaczynamy od drogi w stronę Karolinowa, ten kawałek Puszczy ma jednak w sobie coś nieprzyjemnego. Po wejściu na drogę na grobli nadchodzą chmury, zaczyna wiać wiatr, staje się nieprzyjemnie, żeby nie rzec złowrogo. Droga jest zaniedbana, wierzby, które w innych miejscach Puszczy są regularnie przycinane, tutaj są powywracane, popękane. To potęguje wrażenie grozy.
Tym razem wchodzę dalej w krzaczory na cmentarzu ewangelickim, przy samym końcu znajduję element wywróconego krzyża.
Wioskowy krzyż, który w ubiegłym roku był rozpadający się, tym razem znajdujemy w dobrej kondycji, zarówno płotek jak i krzyż zostały odnowione.
Wracamy tą samą drogą
i z rozstaju idziemy w stronę dębu wisielców. Tam nie byłem jeszcze za dnia.
Krzyżyk na sośnie nadal wisi.
Na dębie „kapliczka” czyli zafoliowany obrazek pod „daszkiem”.
Idziemy dalej w kierunku Granicy. Dochodzimy do poprzecznej drogi, którą szliśmy dwa tygodnie temu, tylko tym razem skręcamy na południe i wracamy następną drogą przez Łazy Leśne i Izabelin Leśny.
W Łazach stoją jeszcze zamieszkane domy a przy drodze spotykamy dwóch „tubylców” raczących się procentowym napojem. Witamy się i… śmieszne bo jeden z nich nas rozpoznaje. Rzeczywiście, jakiś czas temu spotkaliśmy go na drodze wraz z dwoma pieskami 🙂 Rozmawiamy chwilę i okazuje się, że największym problemem miejscowych są jelenie wychodzące na pola i zjadające zboże.
Tutaj już pojawiają się ślady po domostwach – drzewa bzu, piwniczki i dziwaczny budyneczek, który też chyba miał być piwniczką ale już nie jest murowany tylko z betonu.
Po drodze do Izabelina mijamy potężny, suchy już dąb, średnica pnia to ca. 1,5 metra (czyli ponad 9 metrów w obwodzie).
W Izabelinie już niewiele zostało, udaje się znaleźć fundamenty i jedną piwniczkę.
Do samochodu wracamy zielonym szlakiem przez Górę św. Teresy. Na szczycie stoi wieża obserwacyjna.
Za chwilę wsiadamy do samochodu po niezbyt wymagającej trasie ca. 9 km.
Jeszcze na chwilę zatrzymujemy się w Famułkach Brochowskich, tam właśnie umiera kolejny drewniany puszczański dom. Coraz ich mniej w Puszczy.