I wreszcie wycieczka exploringowo-turystyczna, czyli zdobycie szczytu Koziej Góry.
To miejsce specyficzne, których niewiele można znaleźć gdzieś indziej. Dlatego, że tory saneczkowe to raczej rzadkość w naszym kraju a zamknięte i opuszczone tory raczej się nie zdarzają.
Samochód już zostawiamy na kempingu i wchodzimy w las. Zaczynam szukać pozostałości toru saneczkowego, który powstał tu w latach 20 tych ubiegłego wieku.
Okazuje się to prostsze niż myślałem, praktycznie większość zielonego szlaku prowadzącego na szczyt wiedzie nas właśnie torem lub bezpośrednio obok. W latach 90 tych tor został zamknięty. Częściowo zdeinstalowany ale rynna w wielu miejscach pozostała.
Na youtube znalazłem ciekawy film z zawodów na tym torze.
Po minięciu budyneczku stojącego bezpośrednio przy torze dalej w górę zaczynają wysokie ścianki ale już bez „podkładu” torowego. Ścianki kończą się prawie na szczycie.
Tam zaczyna się również trasa rowerowa nazwana „Stary zielony” czyli prowadząca starym zielonym szlakiem turystycznym.
Na samym szczycie całkiem przyjemna knajpka gdzie można odpocząć i wypić coś zimnego a wchodząc troszkę ponad miejsce, w którym jest knajpka trafia się na punkt widokowy z pięknym zachodem słońca.
Później schodzimy inną trasą w miarę szybko tak żeby dojść do kempingu przed zapadnięciem ciemności.
Jeszcze na dole mijamy kamienny stół ołtarzowy „Jan” – jak pisze wiki „ustawiony w miejscu, w którym w czasach kontrreformacji odbywały się tajne nabożeństwa bielskich ewangelików„.
Jedna uwaga do wpisu “Bielsko-Biała – Kozia Góra i zniszczony tor saneczkowy”