Zamek w Guadalest to jedno z miejsc, które trzeba zobaczyć w okolicach Alicante. Ponieważ Internet mówił, że jest bardzo popularnym miejscem odpuściliśmy sobie wycieczkę w niedzielę i była to bardzo dobra decyzja. W poniedziałek ok. 10 byliśmy na miejscu i ponad połowa miejsc parkingowych była już zajęta. Gdy wyjeżdżaliśmy, mimo nadchodzącej burzy, czekały już dwa samochody na nasze miejsce.
Z autostrady zjeżdżamy w lokalną drogę, wpierw ronda co 500-700 metrów a ostatnie 7 kilometrów wężykiem pod górę i jesteśmy na miejscu. Parking miejski – 2 euro.
Zaczynamy od kawy. Tutaj już jest lokalna Hiszpania, przy stoliku obok nas turyści z wycieczki zrezygnowali bo szefowa kawiarni nie mówiła po angielsku i nie mogli się dogadać.
Później pod górkę, przez wąskie uliczki. Z punktu widokowego na wielkim głazie robimy zdjęcia zameczku.
Po drodze fotograf, który nie przejmuje się zupełnie RODO i robi zdjęcia wszystkim wchodzącym żeby przy wyjściu wciskać im breloczek ze zdjęciem…
Zabytkowe miasteczko jest niewielkie, dwie uliczki, mały ryneczek.
Zaraz przy wejściu małe muzeum lokalnej wsi, gdzie można obejrzeć poszczególne pomieszczenia tradycyjnego domu, narzędzia do produkcji oleju, wina i chleba. Bardzo bogato wyposażona wystawa. „Instrukcja obsługi” jest nawet po polsku. Wejście za darmo, można wrzucić coś do skarbonki. Przy wyjściu pani z obsługi pyta się czy opis jest ok 🙂 Niestety nie można robić zdjęć więc nic nie zobaczycie.
Po drugiej stronie uliczki XVIII-wieczny kościółek Mare de Déu de l’Assumpció.
Przechodzimy jeszcze na punkt widokowy z pięknym widokiem na góry i zalew Guadalest.
I wreszcie XI-wieczny zameczek wybudowany przez Arabów. Wejście kosztuje 4 euro.
Na początek przechodzimy przez Municipal Museum Casa Orduña gdzie można obejrzeć bogate wyposażenie pomieszczeń mieszkalnych domów z XVII wieku.
Urna wykorzystywana podczas procesji przedstawiająca Zaśnięcie Matki Bożej (Dziewicy Wniebowzięcia NMP)
Później pod górę po schodach, wpierw niewielki cmentarzyk i finalnie wieża znów z fajnym widokiem.
Właśnie na górze stwierdzamy, że mimo pięknej prognozy pogody z nad gór ruszyły czarne chmury i słychać grzmoty. Zasuwamy więc do samochodu, zdążamy w ostatniej chwili, gdy wyjeżdżaliśmy z miasteczka lało jak z cebra.