To miała być rozgrzewka, pierwszy dzień, już tam byliśmy, większość trasy prawie po płaskim bo taka jest Chochołowska… trochę się przeliczyliśmy bo nie policzyliśmy 🙂 Wyszło 25 kilometrów, pierwszego dnia. To nie był najlepszy pomysł, popsułem sobie kolano na dwa dni. Schodzenie z Zawracia do Chochołowskiej to szlak rozwalający kolana. Młodzież, która próbuje tam zbiegać jeszcze o tym nie wie, dowie się za 20-30 lat.
Ale żeby nie straszyć, fajna trasa, z widokiem na szczyty po stronie słowackiej – te najbardziej popularne czyli Rohacze. Wycieczkę można wydłużyć o 2 kilometry i wejść jeszcze na Wołowiec ale dla mnie to już było zbyt dużo.
Zaczynamy od parkingu na Siwej Polanie gdzie zostawiamy samochód. Nie próbujemy czekać na traktorową kolejkę i słusznie, dudki są ważniejsze od koronawirusa, wagoniki są zapchane a większość ludzi bez maseczek.
Idziemy więc asfaltem,
później już standardowo do Polany Chochołowskiej i niebieskim szlakiem na Grzesia.
Tam krótki odpoczynek i kierujemy się na Rakoń.
Z Rakonia pod Wołowiec dochodzi szlak zielony
Odpoczynek na Zawraciu
i trasa w dół dalej zielonym.
Z ulgą przyjąłem widok parkingu 🙂