Chmury w wysokich Tatrach i moja kontuzja wymagająca odpoczynku spowodowały, że zdecydowaliśmy się na wycieczkę na Słowację. Zamek Orawski w miejscowości o wiele mówiącej nazwie Orawskie Podzamcze, górujący nad rzeką Orawą to tylko godzina drogi samochodem z Zakopanego. Wybudowano go w pierwszej połowie XIII wieku i przechodził z rąk do rąk głównie rodów węgierskich ale i parę razy pojawiali się na zamku Polacy. Już w drugiej połowie XIX wieku zaplanowano w zamku muzeum, finalnie cel zrealizowano dopiero po przejęciu dóbr niemieckich i węgierskich przez państwo po II wojnie światowej.
Na stronie internetowej zamku w zależności od języka są różne informacje, jeśli chodzi o godziny otwarcia, obie wersje językowe (angielska i słowacka) były błędne. Dojechaliśmy zgodnie z wersją angielską przed 10. Tak jak na Słowacji jest sporo zorganizowanych parkingów i brak miejsca aby zaparkować na dziko ale cena parkingu nie zabija (4 euro) więc bez problemu zostawiamy auto po wjeździe do miasteczka i idziemy 200 metrów aby ustawić się w kolejce do kasy.
Opcje zwiedzania zamku są trzy – ta najtańsza, pozwalająca wejść na dziedziniec i do dwóch pomieszczeń Pałacu Thurzo kosztuje 5 euro, pozostałem miejsca w zamku to koszt 7 euro a za całość trzeba zapłacić 10 euro. Dodatkowo, jeśli chce się robić zdjęcia (to też standard w tych okolicach), trzeba zapłacić 3 euro (to akceptowalna cena, biorąc pod uwagę, że w jaskiniach życzą sobie 10 euro za przyjemność reklamowania ich uroków). My oczywiście wybieramy opcję A+B z foto, dzięki temu będzie foto-relacja z wycieczki.
Nie przygotowywałem się do wycieczki dlatego miłym zaskoczeniem była mediateka czyli jedna z sal zamkowych, w której umieszczono figury postaci z filmów kręconych w zamku. Oczywiście największe wrażenie robi Nosferatu, którego figura stoi również w tunelu wejściowym na dziedziniec. Ponoć kręcono tu również sceny z Janosika ale jeszcze nie udało mi się namierzyć kadrów 🙁
Od budynku informacji turystycznej, w którym mieści się kasa do zamku trzeba podejść brukowaną drogą kilkadziesiąt metrów pod górę. Wchodzimy tą samą bramą, którą wchodził Thomas Hutter do zamku hrabiego Orloka.
Przejście tunelem wykutym w skale, gdzie trafiamy na pierwsze ślady Nosferatu
Później już kontrola biletów i można wejść na dziedziniec. Teraz dziedziniec jest brukowany, sto lat temu była tam trawa i rosło drzewo (to też kadr z filmu).
Na początku zwiedzamy miejsca dostępne podczas wycieczki krótkiej czyli skarbca i kaplicy św. Michała. W większości pomieszczeń nie wolno robić zdjęć.
Później wchodzimy do górnego zamku i… pooglądajcie sobie.
Tutaj można było obejrzeć wystawę pokazująca szkołę z lat Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej.
W jednej z sal można było posłuchać muzyki na żywo.
Mediateka
Po zakończeniu zwiedzania jeszcze kawa w kawiarni pod zamkiem,
zaglądamy do kościoła
z zewnątrz wypatrujemy kolejne dwa kadry z filmu na jednym ujęciu,
i jedziemy dalej. Najbardziej atrakcyjny widok na zamek jest z miejsca gdzie nie można zatrzymać auta więc stajemy kilkadziesiąt metrów dalej i poboczem drogi idę żeby zrobić t zdjęcie.
Kadry pochodzą z filmu Nosferatu symfonia grozy z 1922 w reżyserii F.W. Murnau