Po długim początku zapoznawania się z Cisną wybraliśmy się na pierwszą wycieczkę. Skoro pierwsza to oczywiście bieszczadzkie „must see” – Tarnica. Niestety, ze względu na koronawirusa mieliśmy bardzo ograniczony czas, bo na śniadanie udało nam się zapisać dopiero na 9. Do Wołosatego dotarliśmy ok. 11 i zrobienie trasy okrężnej przez Halicz wiązało się z ryzykiem schodzenia po zmierzchu a tego staraliśmy się uniknąć. W tej sytuacji decyzja była jedna, idziemy i wracamy tym samym szlakiem.
Wołosate w całości leży na terenie parku narodowego, może dlatego park miał możliwość wybudowania tu solidnego, dobrze zorganizowanego parkingu – uporządkowane miejsca, czyste toalety w murowanych budynkach, knajpa.
Organizacyjnie: parking kosztuje 18 złotych za cały dzień (wszystkie parkingi w BdPN kosztują tyle samo), wejście do parku 8 złotych od osoby. Szlak zaczyna się 500 metrów od parkingu.
W przeciwieństwie do TPN pani sprzedająca wejściówki nie ma problemów z doradzeniem, więc startujemy niebieskim szlakiem , 2 godziny 10 minut, jak mówią drogowskazy.
Jak większość szlaków, które przeszliśmy w Bieszczadach, zaczyna się od płaskiego podejścia łąką.
Tam idziemy.
Później las, ostro pod górę, często są zrobione schodki ale jeśli ktoś myśli, że to ułatwia, to nic bardziej mylnego, może kiedyś ułatwiało, teraz spora część szlaku jest zniszczona.
Następnie przecinka z widokiem.
I znów las, ostro pod górę, coraz więcej ludzi zaczyna narzekać.
Wychodzimy z lasu i widać już drogę do celu (no prawie).
Po niecałych dwóch godzinach dochodzimy do przełęczy pod Tarnicą. Tam stoją ławeczki i siedzi tłum ludzi, niestety tutaj też (jak w Tatrach) trafiają się tacy, którzy muszą zapalić.
Dlatego szybko się zwijamy, jeszcze chwila żółtym szlakiem na szczyt.
Na szczycie też sporo ludzi oblegających ławeczki więc robię panoramkę…
zdjęcie krzyża mającego upamiętnić pobyt na Tarnicy Jana Pawła II, w czasach gdy nie był jeszcze papieżem. Podstawa krzyża jest obwieszona różańcami.
To nawet we wrześniu nie jest miejsce gdzie można usiąść i się zamyślić, trochę pomarzyć, nic z tego słynnego uroku Bieszczadów.
Trasa w dół jest szybsza, zejście zajmuje nam ok, półtorej godziny. Razem ca. 3,5 godziny z odpoczynkiem. Dlatego w tym samym dniu robimy jeszcze jedną wycieczkę, na Połoninę Caryńską.