Do kopalni soli w Kłodawie wybieraliśmy się kilka lat. Problemem zawsze była możliwość organizacji, bo wejścia były możliwe wyłącznie w dniach pracy kopalni, czyli poniedziałek – piątek. A branie urlopu… ech, tyle jeszcze jest miejsc do zobaczenia w czasie urlopu. Na szczęście ktoś w Kłodawie wpadł na genialny pomysł i w wakacje otworzył bramę kopalni dla zwiedzających również w soboty. Muszę przyznać, że miejsce cieszy się niesamowitym powodzeniem. Oprócz wycieczek indywidualnych, biletowanych, wchodzi również sporo grup zorganizowanych, poza dostępnym dla ludzi harmonogramem.
Każdą grupę (ok. 30-40 osób) prowadzi dwóch przewodników. Nasz główny to były górnik z tej kopalni, więc człowiek, który na „kopaniu” soli zjadł zęby i widać było, że jest z tym miejscem związany.
Wszyscy uczestnicy wycieczki dostają kaski (zakładane na jednorazową czapeczkę higieniczną) oraz okulary do jazdy windą.
Zaczynamy od zjazdu windą górniczą do poziomu, na którym już nie wydobywa się soli – 600 metrów. Ciekawostką jest fakt, że to jest ta sama winda, którą w dzień roboczy normalnie zjeżdżają do pracy górnicy (jeszcze głębiej). Dla niektórych może to być traumatyczne przeżycie, 12 osób ściśniętych w klatce, w ciemności zasuwa 150 pięter w dół w 2 minuty.
Później 1,5 kilometra spaceru z historią.
Oglądamy kaplicę poświęconą św. Kindze patronce „białych górników”.
W tym miejscu jest jeszcze wilgoć w związku z tym na suficie robią się solne stalaktyty. Im dalej wchodzimy do kopalni, tym bardziej suche jest powietrze i nacieki są coraz mniejsze, żeby później zniknąć.
Spacer w dużej części to korytarze tak niskie, że jeśli się nie idzie środkiem to nietrudno zawadzić o coś głową.
Oglądamy inscenizację wybuchu ładunków w solnej ścianie.
I sale o wielkości 15 na 15 na prawie 300 metrów. Takich sal oddzielonych ścianami na wielu poziomach jest wiele.
W jednej z sal jest ekspozycja starych maszyn górniczych.
W innej zrobiono salę koncertową.
W jednym ze ślepych korytarzy, ktoś wpadł na dziwaczny pomysł umieszczenia figurek kościotrupów, dementorów, panny młodej z Beetlejuice i gadającego Drakuli. Nie bardzo rozumiem intencję, może miało być śmiesznie, ale zupełnie to niepotrzebne.
Kończymy zwiedzanie wybieraniem prezentów w postaci bryłek soli. Tej zwykłej – białej i, uwaga, różowej. Bowiem Kłodawa to jedna z dwóch kopalni na świecie, gdzie wydobywa się sól różową. Drugim miejscem jest Khewra w Pakistanie. To z tamtej kopalni dostarczana jest, dostępna w supermarketach, tzw. sól himalajska.
Powrót tą samą windą, tylko do góry, wieje straszliwie a drobny pył wdziera się w oczy i dziurki nosa 🙁
Jeszcze zakupy w sklepie z solą i produktami z niej zrobionymi i do domu.