Z Bromierzyka, który nie ujawniał cech „duchowych” wybrałem się jeszcze kawałek dalej (kawałek to ca. 2,5 km). GPS by powiedział „na rondzie 3 zjazd”, czyli na rozstaju dróg przy kapliczce w Bromierzyku wybieram drogę pierwszą w lewo, za szlabanem KPN. Droga do Karolinowa jest usypana na bagnach. Po sporych deszczach jest mocno podmokła i w niektórych miejscach buty zapadały się w błotku. Tutaj za chwilę wychodzi się z lasu, po obu stronach drogi są albo bagna albo pozostałości pól. Jeszcze po drodze wynajduję z lewej strony pozostałości piwniczki, podmokły teren nie sprzyjał szukaniu fundamentów domu.
Od momentu zejścia z drogi Famułki – Bromierzyk nie spotykam ludzi, jest za to sporo much, komarów i gzów. Tutaj wreszcie człowiek czuje się jak w prawdziwej puszczy a nie w parku, gdzie ścieżki są regularnie poprawiane a wygniecione krzaki obok drogi oznaczają, że ktoś tam wlazł sikać. Tu wygniecione krzaki lub trzciny sugerują, że przechodziły tędy zwierzęta. Cisza ogłusza, co jakiś czas odezwą się ptaki lub słychać trzask poruszanych wiatrem drzew. Po ok. 2 kilometrach nagle słyszę ruch przy drodze – to lis, ale nie taki lisek, których mnóstwo przemyka przez drogę w okolicach Warszawy tylko Pan Lis – taki wzorcowy jak z Wikipedii – 50 cm wysokości, 90 cm długości. Niestety on chyba przestraszył się bardziej ode mnie, bo obrócił się i dał długą w krzaki, nie zdążyłem zrobić zdjęcia.
I wreszcie dochodzę do najważniejszych miejsc
– cmentarz ewangelicki. Tak jak we Władysławowie stoi tablica z informacją. Tym razem, oprócz mocno zaniedbanego już terenu jest tam jeszcze stary drewniany krzyż. Krzyż stoi oparty o drzewo pomiędzy krzakami.
– krzyż metalowy, parę kroków dalej – z informacją o tym, że w 2002 roku zamordowano tam człowieka. Przesłanie na tabliczce jest wyrazem goryczy, tych którzy kochali zamordowanego, bo wynika z niego, że winni uniknęli kary, ale „fundator” ma nadzieję na to, że Bóg odpowiednią karę wymierzy.
– i trzeci krzyż, czyli standardowy krzyż wioskowy, wysoki, drewniany, stojący przy drodze. Rozwalony płotek i… koniec.
Fundamentów nawet trudno szukać bo metr od drogi już są mokradła. Kilkanaście metrów za krzyżem droga przechodzi w mocno zarośniętą ścieżkę a dodatkowo jest przegrodzona powalonym drzewem.
Jak mówi mój postsocjalistyczny przewodnik: wieś założona w 2 połowie XIX wieku na grądach błot Bieliny, Już wtedy była wykupiona, łąki wokół drogi nie były zalesiane ze względu na żyjące tam ptaki.-
Okazuje się, że w Karolinowie też bywały duchy, ale chyba było to dawno, bo historia opisana tutaj https://newsbook.pl/2016/04/02/wies-wisielcow/ mówi o budynkach, których już dość dawno nie ma we wsi.
Już bez zbędnej zwłoki wracam z Karolinowa, przez Bromierzyk do Famułek Brochowskich, gdzie zostawiłem samochód.