Podróże – Tanzania 2019 – Matemwe

Nie będę opisywał dzień po dniu, bo kolejne wpisy ograniczające się do „leżymy na leżaku na basenie” lub „idziemy na spacer po plaży” nie są szczególnie interesujące.

Zaczynam opis wysypy od miejsca, gdzie mieszkaliśmy czyli Matemwe. To chyba niewielka miejscowość zaczynająca się w drugiej linii od plaży. Czasami domki rybaków dochodzą do plaży ale już coraz rzadziej, bo w pierwszej linii jest coraz więcej nowoczesnych biznesów turystycznych. W Matemwe oprócz noclegów praktycznie nic nie ma. Można sobie pewnie popływać na kajtach ale nikt nie pływa, można popływać w oceanie ale rzadko ktoś to robi, można poleżeć na plaży ale też nikt nie leży. Białasy skupiają się głównie na spacerach plażą, ewentualnie przejażdżka plażą na rowerze lub skuterze (tak, tutaj jeździ się plażą).

Widoki plaży są pocztówkowe, trochę archaicznych łódek rybackich, kilku rybaków na wodzie, czasami, przy odpływie ludzie wchodzą do wody i wybierają sieci bez łódki. Wtedy, przy odpływie, płytko jest bardzo długo (IMO kilkaset metrów). W pierwszym dniu jeszcze mieliśmy kilka osób, które próbowały nam sprzedać wycieczki i nurkowanie ale później już było spokojnie.

Codziennie po południu kilkaset metrów plaży zapełniało się chłopakami grającymi w piłkę.

Z ciekawych miejsc, o które warto zahaczyć w Matemwe jest hotel, którego właścicielem jest Polak. Ponieważ okazało się, że jest to znajomy naszych dobrych znajomych to udało nam się na chwilę z nim spotkać. Hotel nazywa się Matemwe Bandas Boutique a właściciel Milky Bandas. Milky pewnego pięknego dnia w Polsce stwierdził, że zmienia swoje życie i przeniósł się na Zanzibar. Trzeba przyznać, że wprowadził tam zupełnie inny standard obsługi i rozrywki niż spotykany w innych hotelach na Zanzibarze. Lokal jest stosunkowo mały ale podobny do innych w Matemwe – tzn. kilkanaście miejsc noclegowych. W wypadku Bandas to są domki przy plaży z wyjściem bezpośrednio na plażę, z basenem i elegancką restauracją za domkami. Nie tak jak w wielu miejscach, restauracja jest dostępna dla gości z zewnątrz. Co jest takiego nietypowego? Po pierwsze menu – spory wybór dań w menu i potężny wybór alkoholi i drinków, po drugie trzy razy w tygodniu można w restauracji wieczorem posłuchać muzyki na żywo. Gdy my przyszliśmy na kolację w niedzielę ok. 18 kapela (3 lokalnych chłopaków) się dopiero rozstawiała. Od ok. 19 do 20 próbowali sprzęt i ćwiczyli głos, zaczęli grać o 20:30. Myślę, że kilkadziesiąt osób, dla których oprócz stołów w restauracji, kelnerzy rozstawiali stoły i krzesła wokół basenu, docenia tę rozrywkę. Według Milkiego na koncertach bywa do stu osób. Wynik iście imponujący ale biorąc pod uwagę, że jest to jedyna i do tego bardzo fajna rozrywka o tej porze w okolicy to liczba gości nie dziwi. Teraz, gdy hotel jest „ustawiony”, Milky zajmuje się robieniem muzyki i widać, że pochłania go to całkowicie.

Kalmary

to była przystawka gratis, kabaczek w cieście

sałatka mango, awokado, feta (7 USD)

szaszłyk z dorady w tandoori w ananasowym chutney’u z ryżem kokosowym z warzywami (18 USD)

Z imprezy wychodzimy po 21. Na plaży jest czarno, dobrze że wzięliśmy latarkę. Przed światłem uciekają z pod nóg setki krabów, tych takich przezroczystych chowających się w dziurach w piasku. Przy okazji, bo czytałem różne opinie na temat bezpieczeństwa po zmroku – w Matemwe ponoć nie ma problemów, właściciele hoteli wynajmują prywatną ochronę patrolującą okolice, wjazd na drogę „hotelową” jest chroniony szlabanem. Nie zmienia to faktu, że chodzenie po zmroku po plaży w zupełnej ciemności wcale nie jest fajne bo… nic nie widać. Trochę jak z Seksmisji „ciemność widzę, ciemność”.

Wrócę jeszcze do restauracji. Ceny są minimalnie (10-15%) wyższe niż obok (np. u nas w hotelu) ale jakość jedzenia i obsługi są 50% wyższe. Porównując ceny do PL to ceny w warszawskich restauracjach są podobne, z tym że tutaj za 25 dolarów można dostać świeżego homara a nie coś co przyleciało samolotem w lodówce…

Zupa z owocami morza w mleku kokosowym (8 USD)

sernik z lodami cytrynowymi

U nas na kolację też były atrakcyjnie wyglądające dania ale jednak różnica była.

to był coś jakby nasz śledzik w oleju

ryba masala z pure z ziemniaków

słodkie kulki kokosowe

małe pączki smażone w głębokim oleju

Poza tym: Ferdynandy Kiepskie siedzą całymi dniami patrząc w wodę….

Osły i kozy chodzą środkiem drogi.

Domy jakby trochę nie luksusowe (to zdjęcia z samochodu gdy już wyjeżdżaliśmy z Matemwe).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *