Zgodnie z obietnicą opiszę trochę jedzenie, które spożywaliśmy w Japonii. Wbrew powszechnej opinii nie objadaliśmy się sushi, Japonia ma wiele innych równie dobrych potraw. Pokażę też to co turyści lubią najbardziej czyli targi z jedzeniem.
Główny nasz posiłek to obiado-kolacja.
Po pierwsze – zupa ramen. Na początek trafiliśmy w Shimbashi do narożnego baru ramen, gdzie szybko zaprzyjaźniliśmy się z szefem kuchni 🙂
Standardowo, jedli tu tylko Japończycy. Bar też standardowy – je się przy ladzie. Dodatkowo 2-3 stoliki ale zawsze zajęte.
Tutaj ramen smakowała jak całkiem fajna nasza grzybowa (ramen z grzybami – faktycznie była to podwójna porcja grzybów w stosunku do podstawowej zupy). Zabielana z plasterkiem wieprzowiny i makaronem. Mocno sycąca. 600 jenów.
Można było też dostać ramen z bambusem marynowanym (to na tym drugim zdjęciu na talerzyku)
Kolejne doświadczenie z ramen to restauracja Kyo Kara w Kioto. Menu mocno ograniczone pod względem wyboru – zupa „szefa kuchni” czyli specjalność zakładu. Szczerze mówiąc weszliśmy tam dlatego, że na menu przed restauracją była „ramen pomidorowa” a ja nie odpuszczam zupy pomidorowej. Nie pomyliliśmy się, to było Coś!
Z czego składała się ta zupa?
Oczywiście sos sojowy, jajko, por, czosnek (ja nie jadam, więc nie brałem), mielone mięso, przyprawy no i oczywiście na pierwszym miejscu pomidory. Ostrość zupy wybiera się samemu – ja wziąłem 4 (skala od 1 do 25). Mocno jarała ale była super smaczna.
Obie zupy – Kyo Kara Ramen i Tomato Ramen poniżej
Teraz druga potrawa, która nas zauroczyła – okonomiyaki.
Okomiyaki to coś, co kolega, z którym rozmawialiśmy przed wyjazdem o Japonii, nazwał plackami na kapuście. Rzczywiście ważnym składnikiem potrawy jest kapusta aczkolwiek pojawiają się już różne wariacje tej potrawy gdzie niekoniecznie kapusta jest znaczącm składnikiem, ale o tym później.
Okonomiyaki to potrawa wywodząca się z czasów biedy i głodu, opiera się o placek (podobno pszenny ale wydaje mi się, że to co widziałem w restauracji okonomiyaki na dworcu w Hiroszimie to był placek ryżowy). Placek jest bardzo cienki, na placek nakłada się sporą ilość poszatkowanej kapusty i na to do woli, kto co chce. My w Hiroszimie testowaliśmy podstawę – plasterki wieprzowiny i jajko oraz z dodatkami – makaron udon i krewetki. Wszystko jest obsmażane oddzielnie i składane „do kupy”, później kucharz przyciska szerokim nożem, kilka razy obraca na blasze aby wreszcie podać. Placek jest doprawiany specjalnym sosem okonomi a na stole można sobie jeszcze dodać majonezu, sezamu i papryki.
To jest klasyczne okonomiyaki a na zdjęciach można zobaczyć jak jest robione.
Wariację okonomiyaki pod nazwą Issen-Yoshoku odkryliśmy w Kioto. Na rogu ulicy Shijo znajduje się restauracja, w której można zjeść w środku ale można również kupić na wynos Kyoto-style okonomiyaki. Zrobione jest z… sami przeczytajcie:
Kolejny przysmak, dostępny praktycznie w całej Japonii, to pierożki gyoza. Nadziewane są zazwyczaj mięsem z kapustą i obsmażane.
Pampuchy na parze czyli nikuman odkryliśmy na Miyajmie ale okazało się, że można je dostać w dowolnym miejscu w Japonii a Chinatown w Jokohamie to prawdziwe zagłębie nikuman. Nadziewane głównie mięsem ale nie tylko.
Były też panierowane kulki mięsne
a tutaj świat pampuchów w Jokohamie
To teraz już restauracje, bary i inne miejsca gdzie coś jedliśmy.
W Japonii generalnie można zobaczyć przed zamówieniem, to co się będzie jadło: na wystawach plastikowe imitacje, zdjęcia przyczepione na ścianie lub zdjęcia w automatach do zamawiania.
Zaczynam od plastikowych wystaw.
Pierwszą obiado-kolację zjedliśmy w Tokio w dzielnicy knajpek przy targu rybnym Tsukiji. Zupa miso, tatar z tuńczyka na ryżu, łosoś na ryżu, surimi z jajkiem, sashimi i wreszcie ryba z niesamowitym sosem.
Pozostańmy już na Tsukiji. Dzień później poszliśmy oglądać targ rybny.
Dalej „dzielnica” knajpek i restauracji obok targu.
Tutaj jemy kalmary, ośmiornice i krewetki w jajku z grilla.
i oglądamy inne stragany z jedzeniem
Po powrocie do Tokio idziemy tam raz jeszcze. Po pierwsze na 7 rano do suszarni. Kolejka, w której stoimy półtorej godziny. Sushi robione na naszych oczach ze świeżych ryb, drożej niż „w mieście” ale nadal taniej niż w Polsce.
I wracamy do „dzielnicy” knajpek, gdzie oprócz kolejnych owoców morza można zobaczyć kucharza „rozbierającego” tuńczyka.
Następny pokazowy targ z jedzeniem odwiedziliśmy w Kioto. Nishiki food market to już bardzo skomercjalizowane miejsce ewidentnie dla turystów. Ceny też dla turystów. Zaletą jest to, że można spróbować tutaj mnóstwo potraw „pod jednym dachem”.
Co dalej? Jemy znów coś czego nie znamy, Takoyaki – ośmiornice w cieście.
Owoce morza, które jeszcze jedliśmy to kalmary z grilla na festynie w Jokohamie.
I teraz po kolei. W Himeji było strasznie ubogo, sporo knajp zamkniętych, tych z tripadvisora nie dało się znaleźć. Weszliśmy do fastfoodu. Zamawia się w automacie, gdzie można zobaczyć zdjęcia potraw, automat wydaje kwitek, który oddaje się kelnerce.
Śniadania japońskie (albo pół-japońskie) w hotelach.
Soki z mango w Kyo Kara.
oraz wieprzowina również w Kyo Kara.
W chińskiej knajpie w Chinatown w Jokohamie zjedliśmy zupę z pierożkami z mięsem (coś jak z naszymi uszkami).
Znów lokalny bar, tym razem w Shibuya i wieprzowina słodko-kwaśna.
I znów wracamy do Chinatown w Jokohamie – tam jemy znów pampuchy tym razem różne – zielone z nadzieniem z owoców morza, białe z mięsnym.
I jeszcze jedna ciekawostka – przekąska na szybko, to okrągłe to forma japońskiej jagodzianki natomiast hot-dog, to ta ciekawostka. Hot-dogi są dostępne na półkach dokładnie w takiej formie – tj. już z keczupem i majonezem i taki wkłada pani do piecyka żeby podgrzać.
Jeszcze dwa tematy. Oczywiście czasami jemy słodycze. Po pierwsze lody.
Po drugie mrożone mleko z truskawkami przerobione na wiórki (w sumie też forma lodów).
Po trzecie ciasta i ciastka. To zielone to biszkopt z macha czyli japońską zieloną herbatą, dodaje ciast specyficznego posmaku. Nam smakowało.
I zupełnie na koniec parę słów o alkoholu.
Oczywiście piwo, testowaliśmy po kolei to co było w sklepach.
Piliśmy również w knajpach
I przetestowaliśmy sake, które wcale nie jest sprzedawane na gorąco. W menu było napisane, że podgrzewane jest zimą, to nasze było mocno zmrożone i dało się pić.
i japońskie whiskey pite,.. w drinku, coś nietypowego dla mnie. Wyszedł z tego taki lekki napój z posmakiem whiskey.