Tak, wiem, że to oklepana trasa, tłumy ludzi i takie tam inne ale my wybraliśmy się tam w listopadzie i w miarę wcześnie.
Od początku – wieczorem sprawdziliśmy ile miejsc na parkingu jest zarezerwowanych i stwierdziliśmy, że skoro tylko 60 osób zdecydowało się na rezerwację (miejsc jest ponad tysiąc) to spokojnie możemy jechać rano bez płacenia TPNowi za miejsce wcześniej (opłata jest bezzwrotna jeśli np. z powodu złej pogody nie przyjedziemy, odwołać można do dnia poprzedniego do południa – IMO tutaj znów wygrywa pazerność Parku z bezpieczeństwem turystów, bo szybka analiza sugeruje, że nawet przy załamaniu pogody część ludzi nie będzie chciała stracić trzech dych i pojedzie a później trzeba ich ściągać z góry…), Jak planowaliśmy tak pojechaliśmy pomimo ciężkich chmur wiszących nad Zakopanem.Droga o tej godzinie była śliska i przy okazji ostrych zakrętów jeździliśmy jak na lodowisku więc jechać trzeba było bardzo wolno. Dobrze, że mamy doświadczenie w jeździe poza miastem bo pierwszy raz od niepamiętnych czasów na trasie do Łysej Polany przecięły nam drogę sarny.
Na parkingu w Palenicy byliśmy kilka minut po 8. I tu pierwsze zaskoczenie, ostatnio byliśmy tam kilka dobrych lat temu i wtedy parking to było klepisko. Teraz jest całkiem przyzwoicie zrobiony, szkoda tylko, że toalety to nadal śmierdzące tojki.
Drogi do Morskiego Oka nie ma co opisywać, standardowy asfalt ze skrótami kamienistymi ścieżkami.
Kolejne zaskoczenie to potężne coś co się nazywa „pawilon gastronomiczny” przy Włosienicy. Jakoś mi nie odpowiada budowanie takich budynków w środku gór. Tu przy Włosienicy widać już nadzieję na lepszą pogodę, przez gęste chmury zaczynają przebijać promienie słoneczne.
Przy schronisku nad Morskim Okiem kilka osób a w związku z pandemią herbatę kupuje się przez okienko. Za to widok nad wodą bajkowy, chmury unoszące się nad taflą jeziora wyglądają jakby woda się gotowała.
W planach mieliśmy Szpiglasową Przełęcz ale krótki dzień spowodował, że odpuściliśmy sobie tę trasę i awaryjnie braliśmy pod uwagę Czarny Staw pod Rysami. Zaczęliśmy szlakiem wokół Morskiego Oka i… gdy się okazało, że część szlaku jest mocno oblodzona zrezygnowaliśmy z podchodzenia do Stawu bo nie byliśmy przygotowani na taką wycieczkę.
W tej sytuacji robimy kółko wokół jeziora i wracamy szosą do Palenicy. Wszystkiego razem 18 kilometrów z czego większość szosą ale ze względu na widoki warto było.