Do Hiszpanii nad morze jeżdżą wszyscy. My mamy swoją miejscówkę niedaleko Alicante – w Orihuela Costa. Wreszcie nadszedł czas aby oprócz „nadmorza” odwiedzić również miasto, które dało nazwę miejscu, do którego jeździmy. Orihuela to całkiem spore miasteczko oddalone od wybrzeża o ok 40 kilometrów, leżące u stóp niewielkiego pasma gór (Sierra de Orihuela).
Samochód zostawiamy w centrum miasta na parkingu podziemnym i zaczynamy od kawy.
Pomimo 35 stopni decydujemy się na całkiem niezły spacer po mieście.
Oprócz tego co oglądają turyści, którzy w niewielkich grupkach snuli się pomiędzy kamienicami, my zajrzeliśmy również tam gdzie zawsze nas ciągnie, czyli „za róg”. Chcemy zobaczyć jak wygląda życie, nie to na pokaz, gdzie wszystko jest wysprzątane a ludzie piękni i uśmiechnięci.
To na co zwróciliśmy uwagę to, że pomimo sporej liczby kościołów katolickich, w mieście jest chyba sporo muzułmanów.
Nasz parking jest pod placem Cubero, nad rzeką Segura.
Idziemy kierując się na kolejne wieże kościelne.
Zaczynamy od kościoła pw. św. Justy i Rufiny.
Na przeciw kościoła stoi budynek ratuszowy (Ayuntamiento) oraz Palacio del Marques de Arneva.
Dalej idziemy przez Plaza Carmen
mijamy wejście do wykutego w skale tunelu stanowiącego schron przeciwlotniczy podczas wojny domowej w Hiszpanii (niestety wejście jest zamknięte, zwiedzać można po ustaleniu terminu z ratuszem).
klimatycznymi uliczkami
docieramy do Museo de la Reconquista de Moros y Cristianos.
Przy tej samej uliczce stoi budynek Pozos de Cremos, w którym chyba kiedyś mieściło się muzeum, teraz by mógł być całkiem fajny obiekt urbexowy ale wszystko jest szczelnie pozamykane i ogrodzone a nie uśmiechała się nam „przygoda” z hiszpańską policją.
Przy Plaza Santiago stoi kościół pw. Jakuba Apostoła (Santiago Apostol).
Idziemy jeszcze kawałek w górę ulicy
dochodzimy do Santuario de Nuestra Señora de Monserrate
i wracamy do muzeum, gdzie, pomimo ukropu lejącego się z nieba, wspinamy się wpierw schodami a później uliczką na wzgórze, na którym stoi seminarium duchowne. Niestety, tak jak i kościoły, seminarium jest niedostępne dla zwiedzających, więc tylko odpoczywając oglądamy widoki wokół.
W drodze powrotnej „zahaczamy” o katedrę przy Plaza Salvador.
Tuż obok stoi Pałac Episkopatu.
I obok mijanego wcześniej budynku Casa Villasecusa skręcamy w stronę rzeki aby ochłodzić się w klimatyzowanym aucie 🙂
[Casa Villasecusa to budynek wybudowany w 1915 roku, zaprojektowany przez architekta z Orihueli Severiano Sáncheza Ballestę. Jest to jedno z najwybitniejszych dzieł modernistycznego stylu walenckiego w Orihueli. Powszechnie nazywany jest Galerias Colon. Budynek został niedawno całkowicie odrestaurowany przez architekta Juana Villaescusa Saavedra.]
W Orihueli można zobaczyć pewnie jeszcze kilka interesujących budowli (można np. wleźć do ruin zamku ale to już było ponad nasze siły), ale nasza wycieczka miała na celu rekonesans i spokojnie możemy powiedzieć, że jest to miejsce, w którym warto się zatrzymać choćby na chwilę.
Z ciekawostek, wyczytałem w wikipedii, że od pewnego czasu miejscowości nadmorskie wchodzące w skład Orihueli zaczynają się burzyć przeciwko nierównomiernemu podziałowi budżetu. Ze względu na coraz większy zysk, który przynosi rozwój infrastruktury nad morzem udział „Costa” w finansach jest coraz większy a wydatki jakby znacząco mniejsze. Wcale bym się nie zdziwił gdyby za jakiś czas nastąpiła secesja części nadmorskiej.