To już prawie koniec urlopu. Jeszcze tylko wracamy do Podgoricy, lotnisko i do domu.
Ale nie tak szybko. Prognozy pogody z dnia na dzień przesuwały deszcze, więc mimo tego, że samolot dopiero po 16 to jedziemy do Podgoricy dzień przed odlotem. Zwyczajnie bałem się, że jeśli w górach będzie ulewa to możemy usłyszeć na dworcu autobusowym, że autobusy nie jadą i będziemy musieli awaryjnie organizować taksówkę.
W Internetach piszą, że w Podgoricy nie warto się zatrzymywać, bo nic tam nie ma. To prawda jeśli ktoś szuka starego miasta, kamieniczek, kościołów i muzeów. Ale nie jest tak, że Podgoricy nie warto zobaczyć.
Podgorica to ciekawe miasto, w którym można zobaczyć jak mieszają się elementy dwudziestowiecznego socjalizmu z dziurawymi chodnikami, obrzydliwymi bloczydłami, budynkiem uczelni wyglądającym jak porzucony dziesiątki lat temu statek kosmiczny i szybkim wkroczeniem w dzisiejsze czasy, czyli biurowcami „ze szkła i stali”, atrakcyjnymi podwieszanymi mostami i kładkami dla pieszych oraz intensywnie organizowaną dzielnicą klubowo-kawiarnianą. W to wszystko wcinają się mocno rosyjskie akcenty widoczne przy zwiedzaniu – kładka „Moskwa” (Moskovski Most), pomniki dary – Puszkina czy Wysockiego.
My zobaczyliśmy prawie wszystko, co jest do obejrzenia spacerem w Podgoricy, i starówkę (zniszczoną bombardowaniami i trzęsieniem ziemi), i nowoczesne, aktualnie budowane osiedla apartamentowców i biurowców, i Uniwersytet Czarnogóry i dzielnicę knajpek (w której nocowaliśmy w dizajnerskim hotelu).
Zapraszam do zwiedzania.
Dzielnica klubowo-kawiarniana, tutaj wieczorem są tłumy. IMO jeśli będzie się rozwijać, to za 3-5 lat angole na pijaństwo, zamiast do Krakowa, będą latali do Podgoricy.
pomniki
Puszkin (dar Moskwy)
Petar Petrovic Niegosz
Josip Broz Tito
Wysocki
Stare Miasto
Wieża zegarowa
Stary Most na Ribnicą
Ruiny osmańskiej twierdzy Ribnica
rzeka Moraca
Stare i nowe
Uniwersytet Czarnogóry. W pierwszej chwili myśleliśmy, że to fajny urbexik, do czasu do kiedy nie zauważyliśmy, że tam w środku jednak chodzą ludzie.
Sobór Zmartwychwstania Pańskiego
Most Millenium
Most Moskwa (a właściwie kładka dla pieszych)
A i znaleźliśmy również ulicę Moskiewską
Urzędy
Bank Centralny
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych
I jeszcze „Azja w środku Europy” czyli network po czarnogórsku.
W dniu następnym już tylko idziemy na dworzec kolejowy (ładna pogoda, więc fajniej jest się przejść niż jechać taryfą), jedziemy na „stację” Aerodrome, idziemy na lotnisko i wracamy do domu.
Opis przejazdu pociągiem znowu nas cofa do czasów środkowego PRL, a w sumie do bardzo dziwnej specyfiki Czarnogóry.
Dworzec jak dworzec, jedna kasa, bilet na pociąg do Baru mający jechać tuż przed 13, wcześniej, według rozkładu jedzie pociąg gdzieś o 12:44. W kasie pani „wali nas w rogi” na 10 centów na dwóch biletach, więc… nie chce mi się już walczyć. Teraz trzeba trafić do pociągu. Na peronie nie ma żadnych tablic, wskazówek, kierunków. Stoją dwa pociągi, jeden za drugim. Bez tabliczek dokąd jadą. Przy tym drugim stoi grupka mężczyzn, wyglądających na kolejarzy, pytam się, który pociąg jedzie do Baru, jeden z nich macha ręką wskazując ten pierwszy. Jeszcze upewniam się po wejściu do wagonu. Okazuje się, że nie jestem jedyną osobą, która nie ma pewności gdzie wsiada, Czarnogórcy też biegają po peronie i próbują się dowiedzieć gdzie pociąg jedzie. Zupełnie nie rozumiem dlaczego nie można na wagonach powiesić tabliczek 🙂
Pociąg odjeżdża o czasie. Miał jechać bodaj 7 minut, jedzie 15, nie mieści się na peronie, wyskakujemy z wagonu za peronem bo cholera wie czy zdążymy dojść do drzwi, które trafiają na peron.
Bez problemów docieramy na lotnisko. Tam też trochę wieje poprzednią epoką – automaty, które kradną pieniądze i pani sprzątająca, która przesuwa doniczkę z palmą w miejsce, w którym kapie z dachu hali…
Jeszcze ostatnie chwile wygrzewania się na ławeczce przed lotniskiem i wyjście na 9 stopni i mżawkę w Warszawie. Niesympatyczne zderzenie z rzeczywistością.
Jedna uwaga do wpisu “Podróże – Czarnogóra 2022 – dzień siódmy i ósmy – Podgorica”