„Mostar jest piękny” – obiegowe hasło, co ciekawe wypowiadane nie tylko przez tych, którzy oglądali Mostar na zdjęciach, ale również przez tych, którzy w Mostarze byli. Z moich obserwacji wynika, że „bycie w Mostarze” ogranicza się do przyjechania na stare miasto, spacer pomiędzy sklepikami, potłoczenie się na Starym Moście, może obiad w restauracji i jazda dalej (w przypadku Polaków większość do Medjugorie).
My obeszliśmy sporą część miasta, nie tylko te turystyczne miejsca, ale i te naznaczone wojną. Te po stronie muzułmańskiej i po stronie chorwackiej.
Zacznijmy jednak od Starego Miasta czyli standardowego „must see” w Mostarze.
Miejsce, które ściąga tłumy (w dzień, bo wieczorem jest pusto, wycieczki pojechały dalej), to Stary Most. Miejsce, z którego młodzi ludzie skaczą do Neretwy (gdy my byliśmy nie skakali ale podobno to częsty obrazek) a jednocześnie jeden z symboli czasu wojny z lat 90. Most został, w czasie wojny, zniszczony przez artylerię chorwacką.
Z ciekawostek pokazujących problem z tym co się działo i dzieje -> most został odbudowany. Kto finansował odbudowę? Włochy – 3 miliony dolarów, Holandia 2 miliony dolarów, Turcja – milion dolarów, Europejski Bank Rozwoju – 980 tysięcy dolarów, kredyt dla miasta Mostar z Banku Światowego – 4 miliony dolarów i CHORWACJA – 490 tysięcy dolarów.
Co poza mostem?
Meczet Koski Mehmeda Paszy.
Meczet Karađoz Bega
Przy bramie, przy której kończy się most po stronie chorwackiej, znajduje się kamień z inskrypcją przypominającą o zniszczeniu mostu. Wszędzie są ślady wojny.
Również na starym mieście, podobnie jak w Sarajewie, można znaleźć postrzelane kamieniczki.
A handlarze mają specyficzne poczucie humoru, sprzedając gadżety w kształcie łusek karabinowych.