Armaty! Potężne armaty! Robią wrażenie na zdjęciach. Trzeba tam pojechać. Podpowiedź przyszła od sympatycznego pana, którego spotkaliśmy w Hiszpanii w ubiegłym roku. Trzeba tylko wyszukać w necie TO miejsce. W pobliżu La Manga, Cabo de Palos. No to cyk szukamy.
Znajdujemy właśnie Bateria de Castilitos. Parking jest, widać z góry na mapach google, że samochody stoją. Znaczy da się dojechać. Dzień przed wyjazdem oglądamy trasę i trochę mina rzednie. 9,5 kilometra, przez góry szerokości półtora dużego samochodu. Może dać sobie spokój? Jednak się decydujemy.
Wyjeżdżamy rano. Na początku przejeżdżamy przez góry z pięknym widokiem na morze. Chwilę później mijamy znak „curva muy peligrosa”, taki zakręt prawie 360 stopni, z ograniczenie 5 km/h.
I zjeżdżamy na równinę. Skręcamy w boczną drogę, tutaj miały zacząć się schody. Pierwsze 1,5 kilometra płasko i da się jechać. Mijamy wioseczkę i zaczyna się trasa pod górę. Droga, podobno, zbudowana przez wojsko. W sumie nie dziwne, nikt normalny samochodem w te góry by się nie pchał. I tak jej się zostało. Dziury i popękany asfalt, zakręty, przepaście z jednej strony, skały z drugiej… uff, dobrze, że nie ja prowadziłem, przy moim lęku wysokości nie wiem czy bym nie spanikował.
Na szczęście nikt nie próbował jechać w dół bo dojechaliśmy chwilę po pierwszym samochodzie – kamperze. Też się zmieścił i zamierza zjechać. Parking, tak jak droga, zdewastowany. Na mapach widać, że można wjechać na asfaltowy parking kawałek powyżej, mapy jednak nie uwzględniają, że woda podmyła podjazd i kawałek sobie odpłynął. Bez terenówki raczej ciężko się tam wbić.
Nadjeżdżające samochody też ustawiają się po bokach placyku z podjazdem (później jeszcze na poboczach drogi ale to już jak wróciliśmy z fortów). W drodze powrotnej, niestety, musieliśmy mijać się z ośmioma samochodami, z czego tylko jeden zapomniał, że nie jest to rajd i wyskoczył gwałtownie z za zakrętu.
Widok na forty jest imponujący. Już przestaliśmy żałować decyzji pomimo tych ośmiu kilometrów stresu na drodze.
Bateria de Castilitos, znana również jako C-1 to fortyfikacja wspomagająca artylerię nadbrzeżną na przylądku Tiñoso w okolicach Cartageny. Bateria została wybudowana w latach 1933-1936 i wyposażona w dwa działa brytyjskiej firmy Vickers-Armstrong, model 38.1/45 cm, o zasięgu 35 km. Model ten został wyprodukowany dla brazylijskiego okrętu wojennego Riachuelo, ale przetarg został anulowany w 1914 i Hiszpania odkupiła działa. Działa te były oryginalnie umieszczone – 4 w okolicach Cartageny (cały czas są), 8 w okolicach Ferrol i A Coruna (są jeszcze 2) oraz 6 na Minorce (są jeszcze 4). Działa ważą 223 tony, każde.
Tyle od strony militarnej, a architektonicznie – forty zostały wybudowane w XX wieku ale w stylu średniowiecznych zamków, z wpływami eklektyzmu i modernizmu. Jednocześnie konstrukcja była tak zrobiona aby forty wtapiały się w koloryt otaczających i gór. Niezależnie od pomysłu architekta oczywiście kompleks był wyposażony we wszystkie niezbędne pomieszczenia, magazyny, maszynownie. Nam udało się namierzyć pomieszczenia socjalne – łaźnie, toalety oraz sypialnie.
Część budynków jest już niedostępna bo została odnowiona. Podejrzewam, że główną przyczyną są wandale, którzy nie wiedzieć czemu starają się dotrzeć w najbardziej odległe miejsca, żeby coś wysprejować, wyrzucić tam śmieci lub nasikać. Wyobrażam sobie, że gdy już forty nie będą obiektem exploringu, będzie można zwiedzać wszystko a organizatorzy ustawią we właściwych miejscach figurki żołnierzy, obsługujących działa, odpoczywających na pryczach, patrzących na morze przez lornetki itd. itp. Może całkiem fajnie wyglądać.
Warto też pooglądać widoki ze wzgórz, na których położony jest fort.
Jedna uwaga do wpisu “Bateria de Castilitos”