Tym raz postanowiliśmy w Hiszpanii, oprócz plażowania, odwiedzić kilka ciekawych miejsc. Ciekawych dla nas bo również takie miejsca odwiedzamy w Polsce.
Pierwszym celem było oddalone od naszego miejsca pobytu o ca. 100 km, sanatorium gruźlicze w górach Sierra Espuña w regionie Murcia. Ponieważ to była niedziela więc droga była rano prawie pusta. Im bliżej gór tym więcej napotykaliśmy na poboczu kolarzy, bardzo popularnych w Hiszpanii. Droga mimo wszystko przebiegała bezproblemowo do momentu dojechania do Alhama de Murcia, gdzie trzeba było przejechać przez miasteczko wąziutkimi uliczkami… dwukierunkowymi. Aż dziw bierze, że oni się tam potrafią minąć. Gdy wyjechaliśmy z miasteczka myślałem, że trochę odetchnę, nic bardziej mylnego, teraz zaczęła się droga pod górę, niestety równie wąska, bez pobocza a trzeba było wyprzedzać pocących się pod górę rowerzystów. Gdy wjechaliśmy na teren parku skończyły się domy przy drodze za to zaczęły się skały, o które samochód prawie się ocierał, do tego zakręty prawie 360 stopni ale żeby nie było łatwo, ci którzy potencjalnie mogli jechać z przeciwka byli zasłonięci skałami. Jednak dzięki wczesnej porze udało nam się bezkolizyjnie dotrzeć do miejsca parkingowego przy jednym z wielu wejść na szlak (tylko jeden raz musieliśmy się mijać z samochodem jadącym z góry). Do sanatorium można dojechać autem ale my chcieliśmy trochę pochodzić więc zatrzymaliśmy się ok. 2 km przed celem i dalej poszliśmy drogą.
Teraz trochę o sanatorium. Zostało wybudowane decyzją władz z 1913 roku. W 1917 pojawili się tam pierwsi pacjenci a w 1934 ukończono budowę. Sanatorium składało się z 200 pomieszczeń, pracowało tam 50 osób. W 1962 roku, ze względu na nieopłacalność, zostało zamknięte. W końcówce ubiegłego wieku próbowano jeszcze wykorzystać budynek ale finalnie porzucono te pomysły. W latach 1995-1997 byli tam nawet strażnicy ale z ich usług też zrezygnowano. Moim zdaniem niedawno (może kilka lat temu) zamontowano solidne ogrodzenie wokół budynku, na ogrodzeniu umieszczono tabliczki z zakazem wejścia lecz, prawdopodobnie od tego czasu, nikt nie próbował sprawdzić czy to działa a… nie działa. Budynek jest mocno zdewastowany, z obu stron, z tyłu budynku otwarte są bramy, przez które wchodzą turyści przyjeżdżający w góry na wycieczki.
Już poza ogrodzeniem znaleźliśmy zdewastowany kawałek parku z fontanną i kamiennymi stolikami.
Również poza ogrodzeniem przy drodze wjazdowej stoją ruiny domu.
A poniżej zamknięty ośrodek sportowy, z boiskami do koszykówki i basenem.
Po wycieczce exploringowej pochodziliśmy sobie jeszcze chwilę tamtejszymi szlakami.
By wreszcie zjechać inną trasą poza park. Na szczęście szosa była szersza, nie było skał przy samej drodze, tylko trzeba było przejechać przez równie wąskie uliczki El Berro gdzie, uwaga, w środku dnia, w Hiszpanii w restauracji nie podano nam kawy. Chyba pierwszy raz trafiliśmy na miejsce gdzie nie można było się napić tego napoju.
Jedna uwaga do wpisu “Sanatorio de Sierra Espuña”