Hamburg 2024 – pospacerujmy

Hamburskie spacerowanie głównie skupia się na nadbrzeżu, kanałach i nielicznych uliczkach starego miasta.

My zaczynamy autobusem, którym dojeżdżamy do stacji kolejki miejskiej. Czy półki z książkami w autobusie coś zmienią w stanie czytelnictwa wśród ludzi? Myślę, że wątpię.

Kiedyś to był zwyczajny dworzec podmiejski, można na peronach obejrzeć fotki.

Trafiamy na St. Pauli. Zdjęcia klubów, w których grali Beatlesi, już były, tutaj trochę więcej obrazów z dzielnicy rozrywki. Generalnie St. Pauli wygląda jak dzielnica czerwonych latarni w portowym mieście, gdzie wieczorem powinny włóczyć się grupy podpitych marynarzy, gdzie można kupić dragi, dostać po pysku albo wynająć pokój na godzinę, gdzie królują kluby ze strip-teasem a drobniaki można przegrać na automatach. Tylko… to wszystko powinny być historie z czasów gdy grali tam Beatlesi, czyli połowy XX wieku a ta część Hamburga nadal wygląda jakby czas się zatrzymał.









Spacer po St. Pauli kończymy przy stadionie lokalnego klubu. W tym dniu St. Pauli gra mecz z Hansą Rostock. To 2 Bundesliga ale mecz specjalny. Kibice z Hamburga to punki, lewicowcy, antyfaszyści a kibice Hansy, tak jak wielu drużyn z byłego NRD, to neonaziści i skini. Mieszanka zapalna. My byliśmy dużo przed meczem a już schodzili się hamburscy kibice. Kolorowe ptaki, byli kiedyś punkami, teraz mają 40+ lat, brzuszek i… koguta postawionego z resztek włosów, kurtkę z setką przypiętych znaczków klubowych. U nas na takich dziadersów patrzy się jak na głupków, tam się ludzie bawią.

Kolejnym punktem wycieczki jest kościół św. Michała.

Teraz idziemy nad Łabę.

Czasami można trafić na Hamburg Maraton.

Po przebiegnięciu zawodników natychmiast sprzątają.

Tuż przy wybrzeżu stoi jeden z niewielu budynków z pozostałością starych, złych czasów. Zombeck-Turm, oficjalna nazwa Luftschutzturm der Bauart Zombeck czyli schron przeciwlotniczy typu Zombeck. Pozostałością na tym budynku jest „gapa” nad wejściem. Z wieńca usunięto swastykę, reszta pozostała.

Niedaleko można obejrzeć muzeum w U-boot’cie.

My oprócz spacerowania wybraliśmy ciekawszą opcję – pływanie rzeką. Tutaj coś z działu T&T – zamiast kupowania „wycieczek” po Łabie za 25 euro za godzinę za osobę, można popłynąć stateczkiem, który jest elementem komunikacji publicznej, w ramach dziennego biletu (o tym później).

Trochę widoków z wody.












Na wybrzeżu można też zjeść. Można usiąść na kawę i ciacho, albo zjeść fast-foodowo. Oprócz standardowego w Niemczech zestawu bratwurst z bułą, tutaj również są ryby w bułce. Ja wybrałem śledzie „Bismarck” (Fischbrötchen Bismarck) ale wybór jest szeroki.

Z nadbrzeża Łaby schodzimy nad kanały.

Budowlą, która góruje nad rzeką i kanałami jest nowoczesna opera hamburska.


Część miasta przecięta kanałami zabudowana jest w dużej mierze magazynami zbudowanymi w wilhelmińskim gotyku ceglanym. Budynki powstały pod koniec XIX wieku, teraz są adoptowane i powstaje tu nowoczesna dzielnica Hafen City.












Od kanałów odbijamy w lewo. Przechodząc pomiędzy nowymi budynkami trafiamy na ruiny kościoła św. Mikołaja. 28 lipca 1943 podczas bombardowania Hamburga przez siły alianckie, kościół został trafiony, dach się zapadł niszcząc całe wnętrze kościoła. Po wojnie nie tylko nie zdecydowano się na odbudowę kościoła, ale sporą część ruiny wyburzono, pozostawiając wieżę oraz fragmenty prezbiterium.









Teraz idziemy w stronę Ratusza. Ale wpierw zaglądamy do restauracji rybnej „Daniel Wischer”. Duża zupa rybna to wystarczający posiłek…

Aktualny budynek ratusza zbudowano w końcu XIX wieku. Bez problemu można wejść do środka, niestety dokładniejsze zwiedzanie jest możliwe tylko z przewodnikiem, a w dniu, w którym byliśmy, wycieczek nie było.












Plac Ratuszowy też robi wrażenie.

Dalej ulicami pełnymi markowych sklepów zmierzamy nad jezioro na rzece Alster. Na zdjęciach jest to mniejsze – Binnenalster o powierzchni 18 hektarów.

Po drugiej stronie mostu Lombardzkiego jest jeszcze większe – 164 ha.

My przechodzimy przez most i oglądamy, z zewnątrz, Kunsthalle czy muzeum sztuki.

Zamierzaliśmy wracać do hotelu kolejką z dworca głównego ale ze względu na potężną awarię – pociąg techniczny uderzył w wiadukt i się wykoleił a konstrukcja, którą przewoził nie pozwoliła na proste podniesienie wagonów – trzeba było wynaleźć połączenie autobusowe. Nie pomagały w tym tłumy zdezorientowanych ludzi, zablokowane przez policjantów przejścia i różne przystanki wokół dworca.

Wieczorem wracamy do miasta.

Oprócz nocnych zdjęć atrakcją jest pieszy tunel pod Łabą. Oddany do użytku w 1911 roku, ma 426 metrów długości. Aby przejść tunel należy zejść klatką schodową lub zjechać windą. Windy ukryte są w nadbrzeżnych budynkach.












Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *